Dziś po raz pierwszy od wielu tygodni czuję się lepiej. Nowe leki, nowe siły – tak mogę przetrwać dni, które jeszcze przede mną;]
Praca?
Jako dodatek do życia – ok, jako jego sens – niespecjalnie;]
W korpo najważniejszy jest dystans, do ludzi, do obowiązków, do procesów, do kierunku działania. Od dawien dawna uwielbiam pasję ludzi do tworzenia i jeśli widzą swoje możliwości w korpo, ogromnie fajnie obserwować ich osiągnięcia. Ale pamiętajmy, że każdy z nas jest inny, mnie otoczka korporacyjna nie przekonuje, a jednak największą inspirację czerpię z pojedynczych jednostek – ludzi, którzy rozwijają się i planują karierę.
Korpo określam mianem eksperymentu społecznego, przekrój stanowisk, osobowości, zachowań i milion twarzy. To świetne miejsce do obserwacji, tysiące niesamowitych historii, setki niebywałych reakcji – można by książkę napisać. Nadałabym jej tytuł – Z Życia Korporacyjnego Nieśmiertelnika.
A ja? Nadal szukam swojego miejsca;] Bo na stałą miejscówkę przy biurku nie ma co liczyć…
Rozrywka?
1. fitness – rozpoczęłam przygodę z zajęciami SHAPE (dla niewtajemniczonych: “trening wzmacniający i delikatnie rzeźbiący mięśnie całego ciała o średniej intensywności oraz trudności ćwiczeń, gdzie za obciążenie służy nam własne ciało i siła grawitacji. “)
2. zakupy – w tym tygodniu sklep GATE – rynkowa nowość i biżuteria Lilou:
- buty – shiny mocassins, 55,98 zł
- jeansy – ripped skinny jeans, 69,98 zł
- brasoletki Lilou
3. Kino:
– “Legion samobójców“, choć fantastyki nie lubię, film przyjemny, momentami śmieszny, dobrze się bawiłam.
– “Złe mamuśki“, świetna komedia, daje do myślenia i napawa optymizmem na przyszłość, polecam.