Dzień rozpoczął się od bardzo wczesnej pobudki, o godz. 4:30 już stałam w kuchni przy ekspresie z niecierpliwością wyczekując pełnego kubka kawy. I tak, życie biurowo-firmowe wzywa i te przyjemniejsze chwilę muszę niestety sprawniej i efektywniej czasowo przeplatać.
Jak wiecie z ostatniego updatu, życie korpoludka już za mną, a obecny stan mogę śmiało nazwać układaniem puzzli. Uczę się siebie na nowo, walczę z brakiem cierpliwości, z pojawiającą się w umyśle paniką. Ale panika to moje drugie imię, także dzielę przez 100 każdą nadciągającą lawinę myśli. I tak dopasowuje każdy element życia do drugiego, i jeśli nie znajduje połączenia, szukam innych rozwiązań, a mam wrażenie nierzadko wymieszania różnych bajek. Troszeczkę to potrwa…
Święta – szybko minęły i dosyć pracowicie, jak na tak wyjątkowy czas w roku. Ale parę dni z rodziną zawsze rekompensuje wieczorne siedzenie w stronach. Ale niezapomnianą też chwilą był telefon od mojej przyjaciółki, która w przesłodki sposób chciała mnie usłyszeć i sprawdzić czy jest choć tego jednego dnia happy. A przygotowania do świąt zaczęłam 2 dni wcześniej, jak tylko Tesco zapukało z dostawą do drzwi. Z racji tego, iż Wigilię miałam zorganizować u siebie, już przed niezapomnianą wieczerzą, chodziłam naburmuszona. I sama wkurzałam się na swoje fochy, aż zrozumiałam, jak bardzo czas spędzony w kuchni mnie irytuje. I wiem, są ludzie, dla których pichcenie to relaks, dla mnie katorga i już. Ludziska, przecież ja nawet cierpliwości nie mam by kapustę kiszoną 3 razy przegotować na bigos. Strata czasu, a i tak wiele go nie mam. I święta skończyły się tak, że biedni goście sami czas spędzali w minimalistycznej kuchni, która nawet druszlaka nie widziała – tak, nauczyłam się nowego słowa;] bo do tej pory to było sitko. Jedno jest pewne, zdolności kulinarnych po mamie i babci nie odziedziczyłam. Ba, mój tato lepiej gotuje niż ja.
Wieczory upływają mi pod znakiem nowości na półce:
“Obudź się Kopciuszku” Natalia Sońska, cena: 30,49 zł (cena niższa w innych sklepach)
Książkę wybrałam sobie sama na prezent urodzinowy, i choć jeszcze jej nie skończyłam, już teraz wiem, że się nie zawiodę. Wracam powoli do czytania polskich dzieł i z początku nie jest łatwo przestawić się na akcję w spotach Polski, ale historia głównej bohaterki wciąga całkowicie. Zniechęcający może okazać się tylko spot filmowy, który miał za pewne na celu promocję dzieła Natalii Sońskiej – nietrafiony przekaz niestety, zbyt amatorskie wykonanie. A książka? Zupełnie taka nie jest i każdy znajdzie cząstkę siebie w Alicji. Polecam ten typowo babski twór polskiej autorki.