Już 23, a sen nie nadchodzi. Uwielbiam ten czas, kiedy cisza za oknem, gasną światła, w skupieniu słychać dźwięk nadjeżdżającego pociągu, a ja z laptopem na kolanach – rozpoczynam pracę.
Ten dzień był wyjątkowy, zapamiętam go do końca życia, a Wy niebawem zrozumiecie tę inność jaka się pojawiła znienacka.
Jestem na etapie wprowadzania zwyczaju wdzięczności każdego dnia. A, że wielka pesymistka ze mnie i ambicje przewyższają możliwości, to zawsze było mi mało. I każdy mi powtarzał, że muszę zwolnić, że osiągnę wszystko co chcę, że właściwie to już wszystko mam. Nie, ja miałam inny plan na życie. Plan, który z ilości codziennych obowiązków i codziennego tempa zaprowadził mnie do frustracji niespełnienia. Czas na zmianę;]
Dzisiejszy dzień był wart przeżycia, jestem wdzięczna za:
- Minki narzeczonego, kiedy to już ma dosyć słuchania moich wymysłów i głupot, a nie powie nic, tylko cierpliwie wysłuchuje lamentu.
- Tę małą istotkę, która uczy radości z chwili, która ma czas przystanąć i obserwować. I jak wołam Pablo, Pablo to i tak ma swój świat. Za przyjaciela, na którego telefon nie muszę czekać, bo zawsze jest obok i zawsze przytuli.
- Za styczność z osobami i firmami, które pozwalają mi docenić moje życiowe poukładanie.
- Za siostrę, która za wszelką cenę chce naprawić moją codzienność i pokazać tę inną stronę życia. Czy 2 miesiące w Holandii mają sens?
- Za przepyszną zupkę kalafiorową z koperkiem – polecam!
- Za znak – zakaz parkowania, wjazd dla dostawców – w który dziś przypierdzieliłam głową, wkurzając się na ślimacze tempo Pablitowskiego. Znak wyrósł przede mną z boską pomocą chyba i szybko się ogarnęłam.
- Za świetną inspirację – Langusta na palmie.
Ok, już noc – czas wziąć się do roboty;]