Przede mną przełomowy czas w życiu, skok na głęboką wodę, a może raczej upadek z klifu… Czasami skrajne decyzje okazują się tymi najlepszymi, wprowadzają zmiany, przed którymi tak bardzo się broniliśmy. Wierzę, że ten na górze wie, co dla mnie najlepsze – nie bez przyczyny napis “geloof” – wiara stał się stałym elementem mojego image’u. A zmiany tym razem w sferze zawodowej i to wow – spore. Duże ryzyko, duża niepewność przypominająca o sobie każdego dnia, ale to w biznesie jest najlepsze. Jeśli ten nie wyjdzie, zawsze jest inny. Zawsze jest etat i rozwijanie swojego biznesu po godzinach, zawsze są szkolenia i nowe możliwości. Czas chwycić kolejną szansę.
Jest 22:35
Siedzę na balkonie, wśród świeczek, warzyw i kwiatów, obserwuję podróżujący po niebie księżyc. Uwielbiam to miejsce, po zagospodarowaniu tej przestrzeni, czuję się niczym w ogrodzie botanicznych. Doceniam tę chwilę. Kocham beztroskie momenty, kiedy umysł mimo potwornych problemów, wmawia sobie, że będzie ok, że zawsze jest. A to wszystko dzięki codziennej medytacji. Jeszcze nie mogę jej nazwać nawykiem, do 21 dni sporo brakuje, ale od tygodnia moje dni zaczynają się z sensem, a kończą ze spokojem.
Poranna zmiana
6:00 – pobudka, już nawet bez drzemki czy marudzenia w łóżku
6:10 – ekspres pracuje, oczekuję cudownie pobudzającej kawy
6:15 – czas na medytację, w tak ciepłe dni jak ostatnie, idealnym miejscem wydaje się być balkon. Także kawa, słuchawki, medytacja – gotowe.
6:30 – rozwijam matę i ćwiczeń nie ma końca – walczę ze sobą, z umysłem, z ciałem
7:20 – prysznic, a Pablitowski pilnuje łazienkowego dywaniku
7:40 – przymusowy spacerniak, choć dla buldoga zdecydowanie za wcześnie
8:10 – kawa dla ukochanego, szybkie śniadanie i ogarnięcie miejsca pracy
8:30 – startujemy z roboczym dniem, a właściwie ja startuję, bo buldog wraca do krainy snu
Kiedyś było inaczej, budzik o godz.9 przypominał mi jak ciężki dzień przede mną, jak rutynowe zadania przysporzą samych problemów, a zmian ni widu ni słychu. Każdy z nas walczy na swój sposób, każdy z czymś innym. Ale zmiana i nasze dalsze życie zależą wyłącznie od nas, choć umysł podpowiada milion pretekstów, dla których nie warto, czasami lepiej nie wystartować niż dobiec ostatnim. Ale to strach stoi za wymówkami i usprawiedliwianiem braku działania. Chcesz efekt? Działaj. Nie chcesz działać? Nie oczekuj efektu i nie tłumacz wszystkim na około przyczyn jego braku.
Teraz już wiem, jak przechytrzyć panikę umysłu, jak wysłać mu sprzeczne sygnały by nie sabotował moich działań. A jeśli ja to potrafię – każdy jest w stanie polepszyć swoje życie i zmienić kierunek przyszłości. Dokąd Ty idziesz?