Ostatnie 2 miesiące tego roku. Jakoś nie ubolewam – ten rok dał mi w kość, a zaczął się tak obiecująco. Każdy rok tak zaczynam, z nowym plannerem na biurku, z głową pełną pomysłów i wielkimi nadziejami na lepsze jutro. Życie szybko weryfikuje. Aczkolwiek 2021 będzie rokiem przełomowym w moim życiu. 2 najważniejsze wydarzenia przede mną (jeśli pandemia nie pokrzyżuje planów). Już się nie mogę doczekać…
3 punkty na najbliższe miesiące:
- przetestować nowy planner (6 m-czny) “Sztuka produktywności”, w skład którego wchodzą:
– List do przyszłości
– Umowa ze sobą
– Planowanie dnia i tygodnia
– Planowanie na 6 miesięcy
– Wynik tygodnia i planowanie nawyków
– Strona dla zapisu książek i instrukcja
– Wskazówki dotyczące osiągnięcia maksymalnego potencjału
Cena: 75 zł + 12 zł (wysyłka)
Gdzie kupić? 22 Company
Po 6 m-cach zrecenzuję ten produkt. A przeszłam już przez wiele plannerów: Pani Swojego Czasu, Happy Planner, Kalendarz RBC (Rowińska), Kalendarz Brian Tracy, Kalendarz Mindfulness, Simple Planner… i nadal szukam najlepszego rozwiązania dla siebie.
- Przeczytać książkę mojego guru, na którą tak bardzo czekałam – “Zacznij myśleć jak mnich” – Jay Shetty. Nie udało mi się wcześniej dorwać anglojęzycznej wersji tego dzieła “Think like a monk”, a teraz jego cena mnie powaliła. Muszę zatem pocieszyć się polskim tłumaczeniem.
Książka ta to międzynarodowy bestseller vloggera, mówcy motywacyjnego, byłego mnicha, który wykorzystuje swoje doświadczenie i dzieli się ze światem ponadczasową mądrością. A myślenie i historie mnichów uwielbiam! Wciąż wracam do opowieści Adjan Bram.
- Wrócić do ćwiczeń z Chodakowską, po długiej chorobie. W końcu problemy z oddychaniem ustały, gorączki nie mam już kilka dni i choć kondycja jeszcze kiepska, nic nie stoi na przeszkodzie do drobnych sesji sportowych. Drugim sensem takie powrotu jest wypracowanie ponownie właściwych dla zdrowia nawyków i może nawet przypomnienie sobie, co w życiu jest ważne. Jeszcze 3 tygodnie temu każdy element mojej codzienności przyjmowałam za rzecz oczywistą, na stałe obecną prawidłowość. Jak tylko stan zdrowia po raz kolejny przypomniał mi, że robotem nie jestem i wirus nie dotyczy tylko wyników obserwowanych na ekranie telewizora i gdy już do pracy nie byłam w stanie dojeżdżać – obudziłam się z poczucia pewności w moim życiu. I ponowne przewartościowanie…
Kiedy tak się leży z gorączką w łóżku, pracuje się rzetelnie do 5:30 do 13:30, by tylko jak najszybciej zasnąć na kanapie w towarzystwie psiaków, modląc się by oddech wrócił do normy – zaczyna się myśleć o życiu. I kolejny dzień i kolejny, byle tylko nie nawalić z zadaniami w pracy, nie przyznać się do zdrowotnej niedyspozycji. Tego właśnie nauczyło mnie życie, pracować za wszelką cenę, by mój stan zdrowia nie miał wpływu na pracę innych i wynik finansowy firmy.
Ale jak już tak leżałam i analizowałam, co dalej, kiedy zrobić test, co z psiakami, domem, ślubem… co z pracą? czy ją utrzymam? Żadne olśnienie nie nastąpiło. Zastanowiłam się, co innym bym doradziłam. Że zdrowie najważniejsze, że czas postawić na siebie, zadbać o swój stan psychiczny i fizyczny, że tylko silny organizm to przetrwa, że skoro ostatnie 33 lata to pasmo życiowych nieporozumień, to najwyższy czas na zmianę.
Za co jestem dziś wdzięczna?
- za niesamowity związek i idealnego faceta u boku
- za przyjaciółkę, której od 20 lat mogę napisać o wszystkim
- za radość szczeniaka budzącego mnie o 6 w weekend i 6-letniego kochanego leniwca – buldożka
- za 4 kąty i dach nad głową
- za zadowalający stan konta bankowego
- za pracę z cudownym liderem
- za zadania, którymi mogę wypełnić planner
- za siłę do ćwiczeń
- za ilość książek na półce
- za PieskieSzycie i nowe produkty