MiszMasz
Życiowy update
Mam, mam, po takim czasie, mam tę chwilę na zwierzenia. A działo się wiele. Dziś witam kolejny piątkowy dzionek – dość pochmurny i nijaki.
-> MBSR – od dwóch tygodni partycypuję w treningu uważności i już mogę potwierdzić – coś w mej czaszce dymi. Zachodzą zmiany, zachowania, reakcji organizmu, choć daleka droga przede mną. A w poniedziałek kolejne zajęcia, poza praktykowaniem z płytą, otrzymałam również wydrukowane materiały – które dość opornie mi idą. Przez cały tydzień nie ogarnęłam zadania domowego, także niedzielny wieczór zaplanowany.
A w ramach krótkiej relacji z zeszłotygodniowych sesji: 15 osób w grupie, dużo ze światka medycznego, parę zapracowanych mróweczek poszukujących znaku stop i ja – świr klasy pierwszej. A nie, jest jeszcze trener, ponoć najlepszy w tej dziedzinie w pl – spokojna dusza, magiczny głos i miłośnik buddyzmu (jak w necie obczaiłam).
-> Świat nauczania wciągnął mnie na dobre, przygotowywanie materiałów na zajęcia idzie całkiem sprawnie, choć zajmuje sporo czasu. Warto? Dla 3 miesięcy i niezapomnianego doświadczenia warto się poświęcić. Relacja ze studentami pozwala odkryć na nowe wiele zapomnianych zachowań. Stoisz na środku sali, przedstawiasz studentom prezentację, która dopieszczona w najmniejszych szczegółach sama sprzedaje wizję zajęć, odpowiadasz na pytania, zadajesz własne, słyszysz gromki śmiech odpowiedzi innych, zabawiasz towarzystwo wiedzą praktyczną – to działa;]
-> Praca, jest jej niemało i nie mogę powiedzieć, że zawsze daje 100% satysfakcji, ale w tej dziedzinie tak to już właśnie jest. Wieczne poprawki, inna wizja Klienta, wszystko na wczoraj i ” a może jednak poprzednia wersja była lepsza”. Ale, jak to mówią, magia miejsca pracy czyni cuda. I tak biureczko w 4 ścianach i uroczy zapach yankee candle, pomaga łączyć relaks z obowiązkiem. A jak jeszcze w tle słychać słodkie chrapanie buldożka. Dzień pracy uznaję za udany, mimo, że to nawet niedziela.
-> Pablito – tu już trochę schody, przeziębienia nie ma końca i niestety przed nami badania krwi i operacja noska za 2 tygodnie. A ja, jak na matkę przystało, w umyślę powitałam jedną wielką panikę. Krok następny medytacja.
-> Przyszłość, no cóż, nastała ta chwila, projekt “własne mieszkanie” zbliża się wielkimi krokami.