CHADowa ja
Raz-dwa-trzy i do dzieła!
Czym jest motywacja? Czy w ogóle istnieje? Mam do tego dość kontrowersyjny stosunek. Kiedy z nowym rokiem słyszę od wszystkich niesamowite postanowienia i plany na najbliższych parę miesięcy, odruchowo w umyśle podważam ich realizację. Każde postanowienie czy cel niesie za sobą zmianę, a jakakolwiek zmiana widziana jest przez nasz umysł jako samo zło. Program naszych myśli jest prosty – oszczędzić nam jakichkolwiek zagrożeń i sabotować wszelkie zmiany, nawet te na lepsze.
Parę miesięcy minie, i wiem że od owych optymistów z noworocznymi założeniami usłyszę o braku motywacji. Tak jest co roku. Ostatnio nawet napotkałam artykuł o fenomenie miesięcznych karnetów w klubach fitness. Bardzo często bowiem te same osoby co roku pojawiają się na siłowniach z planem życia fit i na miesięcznych staraniach kończą realizację całorocznego planu. Dlaczego im nie wychodzi?
Mówi się, że trzy pierwsze miesiące w realizacji planów i nabieraniu nawyków są kluczowe. Jednak niektórzy już po 30 dniach poddają się i tracą zapał równie szybko jak go nabrali. Przyczyna jest prosta. Umysł sabotuje nasze działania, w końcu to wysiłek, a jeśli wysiłek to i dyskomfort widziany jako istne zagrożenie. Pojawiają się myśli, analizy działań, wskazania możliwości i podpowiedzi o łatwiejszej alternatywie. Łatwiejsza – czytaj: nie musisz tego robić.
Rada? Nie analizuj, nie pozwól na zbędne rozważanie, działaj. Kiedy mój budzik dzwoni o 6 czy 7, mogłabym oczywiście ustawić drzemkę i wstać godzinę później. Ale nawet nie pozwalam umysłowi na zbędne argumenty, dla których powinnam zostać w łóżku, gdzie jest bezpiecznie i przyjemnie. Liczę raz-dwa-trzy i wstaję. I to nie tylko technika na poranne pobudki, to strategia nastawienia i realizacji zadań każdego dnia. Nie chodzi o bycie życiowym optymistą i pozytywne podejście do każdej czynności, chodzi o wewnętrzny brak zgody na sabotowanie swoich możliwości. Umysł jest pułapką, ale jeśli pociągniesz za odpowiedni łańcuch, klatka pójdzie do górę, a Ty odetchniesz w końcu pełną piersią.
Lubię obserwować działania ludzi, codziennie poznaję osoby z ogromnym potencjałem, kreatywnością, stojące w miejscu. To się nazywa tkwienie w strefie komfortu, bo przecież wolimy obracać się w granicach tego co znamy, a każde wyzwanie niesie za sobą ryzyko. I jeśli dopuścimy umysł do analizy wszystkich za i przeciw, gwarantuję, że pozostaniemy w obecnym miejscu, bez fajerwerków. Nierzadko też umysł wmawia nam, że tak na dobrą sprawę to jesteśmy szczęśliwi z obecnym etapem i nie musimy dążyć do czegoś innego. I moja ulubiona myśl: zamiast szukać zmian powinniśmy docenić to, co mamy, bo przecież tyle jest osób na tym świecie, które nawet tego nie osiągnęły. Nie mogę tego słuchać. Najczęściej to słowa osób kierujących się lękiem, omotanych paraliżującym strachem przed utratą. I znów wracamy do strefy komfortu.
Kiedy następnym razem staniecie przed zadaniem mającym na celu usprawnienie Waszego działania, polepszenie bytu lub realizację celu – raz-dwa-trzy i do dzieła. Tylko dzięki temu osiągniecie więcej.
Gdybym pozwoliła umysłowi na wskazanie mi wszystkich zagrożeń wynikających z bycia wykładowcą na prestiżowej uczelni, nigdy bym nie poznała swojej prawdziwej pasji, jaką jest nauczanie. Gdybym analizowała wszystkie minusy wynikające z odejścia z etatu, do dziś siedziałabym w open space, w obowiązkowych godzinach, z przymusowymi współpracownikami, robiąc codziennie to samo.
Motywacja? Uśmiecham się przechodząc obok półek z materiałami coachingowymi w Empiku. Te wszystkie tytuły o sposobie, aby nam się chciało, o zmianie życia w 10 dni, o tekstach motywacyjnych na każdy dzień. Motywacja nie istnieje, a już na pewno nie jest sposobem na osiągniecie celów. Bo w działaniach nie chodzi o to, aby znaleźć impuls do działania. Raz to zadziała, za dziesiątym razem już niekoniecznie. Dlatego Ci wszyscy noworoczni fit loversi, po miesiącu wracają do starych nawyków – impuls minął, powód stał się mniej istotny. Tu chodzi o to, by nauczyć się wypierania podpowiedzi umysłu. Jednym słowem – nie słuchaj umysłu, olej te myśli. Metoda raz-dwa-trzy i wykonujesz założony wcześniej plan. Liczą się sekundy.
Powodzenia.