MiszMasz
Bo stabilność przereklamowana jest
Już nie raz wspominałam, jak bardzo kocham zmiany i jak uciekam każdego dnia od monotonii życia. Nic więc dziwnego, że tak dobrze odnajduje się w dosyć nietypowym stylu pracy, dalekim od codziennych raportów, cotygodniowych zadań i bylejakości.
Końcówka roku 2019 przyniosła nowe wyzwania zawodowe, które wbrew oczywistym “ale” miały wprowadzić w moje życie stabilność. A może miały być odpowiedzią na społeczne określenie normalności – 8-godzinnego dnia pracy i statycznego stanowiska. Wciąż słyszę te komentarze wokół, że jestem niczym wolny ptak, angażuję się w wiele projektów, moja doba trwa dłużej, nie można za mną nadążyć. I co tu dużo mówić, jestem typem niepokornym, z niską tolerancją dla braku jakości, biznesowej ściemy i społecznych powinności. Ale kolejny raz spróbowałam, a mówią, że człowiek uczy się na błędach;]
6 m-cy abstrakcji za mną i śmiało mogę powiedzieć -> o 6 m-cy za dużo. Wyobraźcie sobie przedsiębiorczą osobę z doświadczeniem swojego biznesu, z 8-letnim bagażem wiedzy szerokopojętego e-commerce, praktyka metodologii Scrum, wykładowcę i lidera odnajdującego się na open space, na codziennych nic nie wnoszących call’ach, całych dniach spotkań odrywających uwagę od właściwych zadań i ułomnych wersjach bycia Agile, bo sprint nie dla każdego przecież.
We wszystkim co robię, stawiam na jakość, a co za tym idzie: wiedzę i doświadczenie, zdobyte wysokim kosztem – nic więc dziwnego, że oczekuję wyższych standardów pracy i właściwych wynagrodzeń za dostarczane usługi i planu działania. I wiem, że to temat, który nie warto poruszać, bo ile specjalistów, tyle stawek i rodzajów umów – ale pamiętajcie, że jest mnóstwo możliwości. Słyszę codziennie, że epidemia, że w wielu firmach obcina się wynagrodzenia, zwalnia pracowników, że teraz to rynek pracodawcy i o dobrze płatną pracę trudno – czy to nie wymówki? Czy to nie wykorzystanie sytuacji by pracownikowi urąbać część wypłaty, bo pandemia, bo tarcza…
Nie lubię bezpiecznych rozwiązań, byle tylko mieć stabilny etat i mieć gdzie codziennie jechać. Nie lubię wymyślania celów dla działów, braku analizy działań i niezarobkowych akcji marketingowych byleby tylko wypełnić swój dzień pracy. Nie lubię rozproszonej odpowiedzialności, braku kompetencji, rodzaju umów, na które trzeba zasłużyć, zaniżonych wynagrodzeń niezależnych od umiejętności a od lat przepracowanych w 1 firmie.
Lubię możliwości rozwojowe i kiedy praca zarobkowa ma sens. Lubię wyznaczanie celów finansowych na podstawie analiz, planowanie, dzielenie zadań i ciągłą optymalizację. Lubię poszerzanie działalności o nowe rynku i odnajdywanie się w nowym środowisku. Lubię, gdy pracownicy wiedzą co robić i po co robić i grają do tej samej bramki. Lubię, gdy docenia się wiedzę specjalistyczną, na którą pracownik w swoim życiu wydał kwotę wysokiej klasy auta.
Dlatego tak dobrze czuję się w klasycznym e-commerce – promocji produktów, budowie sklepów internetowych pod UI, rozwoju z celem konkretnej konwersji – codziennie nowe zadania, kreatywne podejście do zwiększania sprzedaży i namacalne efekty, wiedza z SEO, IT, marketingu internetowego e-mail marketingu, social media, UX itd. – to kocham robić i czas się na tym skupić!
Niniejszym oświadczam więc – zmieniam kierunek mojej życiowej podróży, po raz setny, pewnie nie ostatni, ale warty kolejnej próby. Lecę szukać siebie…