Uwielbiam poranki, ale niekoniecznie te o 4 rano. Tak właśnie zaczynałam ostatnie dni, kończąc poprzednie o 1. Sen coś nie chce przyjść…...
I jak to jest, że w sobotę już o 6:30 otwieram oczy, czując zmęczenie wpatruję się w Pablitowskiego i odliczam każdą kolejną...