MiszMasz

Luźny dzień w świecie wirtualnym

Luźny dzień w świecie wirtualnym

No i weekend się kończy, czas na małe podsumowanie. Tytuł wpisu pewnie zastanawia, aż sama nie wiem, w jaką kategorię go wrzucić.

Z racji paru luźnych spotkań w ten weekend, zrezygnowałam z podróży autem i szukania miejsc parkingowych, na rzecz szybkiego przemieszczania się komunikacją miejską. Także książka do torby, słuchawki w uszy i jazda na przystanek. W autobusach zawsze jest ten czas na chwilę obserwacji, podsłuchania historii życia, przemyśleń – i moje przemyślenia z weekendowego transportu są dramatem. Byłam jedyną osobą z książką przed sobą, reszta ludzi ze smartfonami w dłoni lub przy uchu, a tematyka rozmów – szkoda gadać.

I powiem Wam szczerze, odpycha mnie taka rzeczywistość całkowicie. To zakręcenie ludzi na punkcie social media, te historie o profilach – jeśli Cię nie ma w Internecie to nie żyjesz. Blee.

Może to wydać się absurdem – pracuję w marketingu, tym online głównie – ale jestem za umiarem. Nie wysyłam snapów z każdej chwili mojego życia, nie marnuje czasu na przeglądanie zdjęć na insta, co tam u kogo słychać. Mam w tym równowagę. Nie zrozumcie mnie źle, znam siłę social media, ale szanuję swój czas. Uświadomiła mi to ostatnio znajoma podczas wieczornego spotkania w knajpce, zaczęła temat obserwowania Maffashion i snapów z San Francisco (jak dobrze pamiętam). I tak do mnie doszło, że ja do tej pajęczyny nie pasuję. Piszę bloga, nawet dwa, wrzucam linki gdzie trzeba, zdjęcia robię tylko jak mam na to ochotę (pod bloga), siłę social media śledzę wyłącznie pod kątem biznesowo-marketingowym z nastawienie na Klienta. I już.

Obiektywnie patrząc na społecznościówki – Facebook pochłania czas, ale chyba bardziej na poszukiwanie istotnego contentu, scrollowanie i skanowanie masy niepotrzebnych reklam, wpisów z dziwnych grup i obczajanie życia znajomych w miejsce własnego. Bo przecież ‘the grass is always greener on the other side’ – nie wiem czy w j.polskim tłumaczy się to dosłownie – generalnie wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. A Facebook to idealne miejsce, by pokazać swoje życie w tych najcudowniejszych momentach – bez trosk, problemów i wpadek.

Tak sobie obiecałam spędzić ten weekend na ‘offlinie’ – nie wyszło;] Jak zwykle, ale już wcześniej zaplanowałam parę wpisów i musiałam Pabla ogarnąć, także i bez sociala się nie obyło. Czasami jestem zbyt obowiązkowa – ale spokojnie – walczę i z tym.

Co więcej?
– parę ciekawych spotkań odbytych;
– sterta prasowania za mną;
– blog firmowy tworzy się;
– Pablo ze spacerów zadowolony i moje mięśnie raczej też;
– kuracja przeciw-kleszczowa Pabla zakończona;
– czas refleksji za mną, działania przede mną;
– aaa i drobny shopping zrobiony – wrzucę haul w tygodniu;
– bardzo ważna decyzja życiowa podjęta – ale no news for now – może wkrótce;]

Komentarze
To Top